Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/294

Ta strona została uwierzytelniona.
254
F. ANTONI OSSENDOWSKI


sandra III. To brat pana obmyślił sporządzenie maszyny piekielnej nakształt książki oprawnej, którą spiskowcy mieli rzucić do powozu cara. Gdyby nie zdrada, nie powieszonoby takiego dzielnego rewolucjonisty!
Kiwnął głową i przeszedł się po pokoju.
Włożywszy ręce do kieszeni spodni, zaczął mówić cichym głuchym głosem:
— Śmierć jego, łzy matki, ściganie nas przez żandarmów, ciągłe rewizje, docinki nauczycieli, drwiny, szykany bogatych kolegów, głupie, ohydne „nauki moralne“, udzielane mi przez popa gimnazjalnego, obudziły we mnie nienawiść, żądzę zemsty! O, wcześnie, bardzo wcześnie zacząłem się kształcić na mściciela za śmierć brata i za uciemiężenie ludu! Wychowywałem siebie na realnego, zimnego mściciela i wodza. Dziś radowałem się, widząc, jak tłum kucharek, stróżów i hołoty miejskiej wlókł po błocie i bruku zabalsamowane zwłoki Aleksandra III! Muzyką najwspanialszą wydawał mi się chrzęst pustej czaszki jego, skaczącej na kamieniach! Ta scena dwa razy śniła mi się w młodości i powtórzyła się na jawie we wszystkich szczegółach!...
— Słyszałam o tem... — szepnęła Helena. — Przeraziłam się! Mógł pan ściągnąć na siebie oburzenie czerni...
— Cha — cha! — zaśmiał się Lenin, mrużąc oczy. — Piotr Wielki zmusił Rosję, jak niesfornego, dzikiego rumaka, by od razu dęba stanął i chodził na tylnych nogach, niby na arenie cyrkowej! Ja potrafię uczynić to po raz drugi! A ta „czerń“ i wszystko inne będzie zmuszone odrzucić, zdeptać, opluć bożyszcza swoje, wczoraj jeszcze uważane za nietykalne, cudowne, zesłane z nieba!
Helena słuchała w milczeniu.
Lenin, nagle urwał i, spojrzawszy na nią, spytał z uśmiechem:
— Była pani kiedyś zwolenniczką „Woli Narodu“? Posyłała mnie z bombą na cara? Czy pozostała pani socjal-rewolucjonistką, czy przeszła do socjal-demokratycznego obozu?
— Do socjal-demokratów nie mam przekonania! — odparła, spokojnie wzruszając ramionami.
— Dlaczego?