Wójt wyszedł, a pan Bołdyrew skierował się do salonu, gdzie zgromadziła się cała rodzina.
Spokojnym głosem, który ani razu nie zadrżał mu, oznajmił, że postanowił oddać chłopom majątek i pozostać, aby ciemni włościanie nie zmarnowali gospodarstwa.
— Będę ich doradcą i pomocnikiem! — zawołał. — Nie mam prawa porzucać placówki swojej. Jeżeli ma przejść do ludu, niechże lud ma największy pożytek z niej, czego beze mnie nie potrafi osiągnąć. Pozostaję! Co do was, to chłopi żądają, abyście odjechali... Brat Walerjan zabierze swoją rodzinę i żonę moją. Zamieszkacie u mego przyjaciela Kostomarowa. Siedzi on na małym zagonie roli, pracuje, jak zwykły chłop, więc od niego ziemi nie odbiorą. Najbezpieczniejsze to miejsce na te czasy!
Żona Sergjusza Bołdyrewa — sędziwa staruszka zaprotestowała.
— Ja pozostanę przy tobie! — zawołała. — Nie opuszczę ciebie. Na wojnę za tobą pojechałam, jako sanitarjuszka, to teraz nie godzi mi się pozostawiać ciebie samego... Dzieci nie mieliśmy, żyliśmy dla siebie, możemy więc i umrzeć razem... Pozostanę i nie staraj się mnie odwieść od tego zamiaru. Koniec! Postanowiono!
Wzruszony Bołdyrew nie przeczył. Podszedł do żony i rzekł prosto:
— Dziękuję ci, Juljo!
Naradzał się z bratem, prosił go o przechowanie pewnych dokumentów i kilku klejnotów, które mogłyby być zczasem spieniężone; polecał mu, aby uprzedził starego dziwaka Kostomarowa, że, być może, wkrótce zjedzie do starego druha na dłuższy pobyt.
— Obawiam się, — mówił, — że chłopi wpadną w szał, jak i wasi robotnicy! Gdy stracę nadzieję — przyjadę do Kostomarowa i będę pomagał mu.
Po zachodzie słońca inżynier z rodziną odjechał.
Dwór w Rozinie opustoszał.
W starożytnym domu, pamiętającym pyszny wiek Elżbiety, pozostała sędziwa para staruszków.
Siedzieli w półciemnym pokoju i rozmawiali przyciszonym głosem.
Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/323
Ta strona została uwierzytelniona.
281
LENIN