Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.
7
LENIN


sposób, a tymczasem sam ojciec Makary powiedział, że Bóg pochwala wesołość przy jedzeniu i piciu wina, na co tak często narzeka mama, z rozpaczą lub gniewem patrząc na ojca.
Zasmuciło to chłopaka. Bóg wydał mu się mniej strasznym i mniej ukochanym, zupełnie zwyczajnym, pozbawionym tajemniczości.
— Może podobny jest do ojca Makarego, lub do biskupa Leontego? — spytał samego siebie.
Skrzywił się na tę myśl i zaczął się przysłuchiwać rozmowie gości.
Oparłszy się łokciami o stół i kiwając głową, mówił inspektor Szustow:
— Często objeżdżam dalekie wsie, w których zakładamy szkoły ludowe. Zbieram ciekawe, bardzo zabawne materjały na prośbę mego kolegi z seminarjum. Może, panowie, pamiętacie, garbusa Surowa? Ukończył on akademję i teraz jest profesorem na uniwersytecie w Moskwie. Ho, ho! Wielki uczony — nie żarty! Osobiście znany ministrowi oświaty! Książki drukuje. Musiałem spełnić jego prośbę, bo to, sami rozumiecie, protekcja, co się zowie! Wyszukałem dla niego materjały — palce lizać! Wiecie, że w dwóch wioskach wykryłem pogan? Tak, tak — pogan! Urzędowo są prawosławni; gdy każą władze, jadą o 50 wiorst do cerkwi, pokłony biją, aż huczy, ale w domu przechowują „stare bogi“, przed któremi stawiają miseczki z ofiarami — mlekiem, solą, mąką. Cha! Cha! Cha!
— A gdzież to widzieliście, Piotrze Piotrowiczu? — spytali jednocześnie ojciec Makary i komisarz policji.
— Są to wioski — Bejzyk i Ługowa — powiedział inspektor.
— Muszę jutro donieść o tem biskupowi — rzekł pop. — Należy skierować tam misjonarzy, nauczyć, ostrzec, nawrócić, utwierdzić w prawdziwej wierze prawosławnej!
— Nim to zrobicie, poślę tam swoich konnych policjantów, oni tam nawrócą i nanowo ochrzczą bałwochwalców nahajami! — zawołał ze śmiechem Bogatow. — Dziki jeszcze nasz lud, oj, dziki, panowie!
— To też zakładamy szkoły ludowe — odezwał się Uljanow, popijając piwo. — Oświata szybko się szerzy. Już