Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/352

Ta strona została uwierzytelniona.
306
F. ANTONI OSSENDOWSKI


— Wiemy o każdym ich zamiarze! — brzmiała odpowiedź. — Jutro ma być próbna manifestacja na cześć Zgromadzenia Narodowego, wyznaczonego na 6 stycznia.
Lenin nachmurzył czoło i rzekł:
— Już mówiłem, jak macie postąpić.
— Jesteśmy przygotowani! — doszedł zły, syczący głos Dzierżyńskiego.
Lenin powiesił słuchawkę.
W kilka godzin później, mimo silnego mrozu, stał przy otwartem oknie i nadsłuchiwał. Zastygłe zimowe powietrze dziwnie wyraźnie donosiło odgłosy salw karabinowych i złośliwy, zdyszany turkot kulomiotów.
Na dziedziniec pełnym pędem zajechała motocykletka. Wyskoczył z niej żołnierz fiński i zniknął w sieni pałacu.
Po chwili wchodził do gabinetu dyktatora.
— Manifestacja rozproszona. Około pięciuset demonstrantów poległo. Sztandary i plakaty zerwane i zniszczone. Ludność miasta spokojna. Patrole nasze z kulomiotami czuwają na skrzyżowaniach ulic, towarzyszu! — meldował urywanym głosem.
— Dobrze! Możecie odejść! — rzekł Lenin.
Błysnął czarnemi oczami i szepnął:
— Macie już dwa argumenty, panowie mieńszewicy i ludowcy! Nie obawiajcie się zwłoki — przyjdą inne jeszcze...
O jednym z nich myślał przez całą noc ubiegłą.
Posłał żołnierza po towarzyszy Trockiego, Kamieniewa, Zinowjewa, Stalina, Antonowa, Urickiego, Murałowa, Piatakowa i Dybienkę.
— Jakie wieści z frontu? — spytał, gdy wszyscy wezwani zgromadzili się w gabinecie.
— Bardzo złe! — odparł niechętnie Trockij. — Donoszą nam, że Niemcy zamierzają rozpocząć nową ofenzywę w celu zdobycia Piotrogrodu. Wtedy — koniec rewolucji! W kołach kontr-rewolucyjnych czekają na Niemców, jak na zbawienie duszy!
Lenin się zaśmiał i mruknął:
— To już prawdziwa zdrada! A na nas psy wieszają, że my chcemy pokoju!