Do Piotrogrodu ze wszystkich stron Rosji dążyli chłopi, robotnicy, mieszczanie i szlachta, wybrani do konstytuanty.
W tem środowisku różnorodnych ludzi wrzała wytężona praca.
Dwie najruchliwsze partje — ludowcy i bolszewicy agitowali zawzięcie, pociągając przyjezdnych pod swoje sztandary.
Socjal-rewolucjoniści, obawiając się zbrojnego zamachu Lenina na Zgromadzenie Narodowe, wyłonili z siebie komitet obrony, kierowany przez Borysa Sawinkowa. Werbowano żołnierzy i ochotników z pośród różnych wyrzutków społeczeństwa, nawet z „czarnych secin“ carskich, ukrywających się na prowincji, gdzie hasła komunistów nie zwyciężały dotąd. Zamierzano w chwili stosownej rzucić się na Radę komisarzy ludowych i wyrżnąć ich do nogi.
Lenin wiedział o tem i działał w tajemnicy!
Piotrogród był podzielony na dzielnice, czujnie strzeżone przez wierne wojsko i drużyny robotnicze. Niemal codzień znikali bez śladu najbardziej energiczni wrogowie dyktatury proletarjatu, o losie ich wiedziała tylko „czeka“, straszliwa czerwona kloaka, ociekająca krwią, i jej twórca — Lenin.
Chociaż zręczni agitatorowie bolszewiccy z powodzeniem, rozkładali masę delegatów konstytuanty, komisarze nie byli jednak pewni ostatecznych wyników.
5-go stycznia roku 1918 Lenin naradzał się długo z Dybienką i Antonowym, a później opracowywał manifest proletarjatu do konstytuanty, z żądaniem uznania władzy Rady komisarzy ludowych i Komitetu Wykonawczego, za co obiecywał dopuścić zwołanie Zgromadzenia Narodowego z głosem doradczym.
— Towarzyszu! — wołali Trockij, Zinowjew, Kamieniew i inni. — Jesteśmy zaledwie czwartą częścią Zgromadzenia