Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/377

Ta strona została uwierzytelniona.
329
LENIN


Biurko, dwa fotele, trzy krzesełka, szeroka sofa ze zmiętem posłaniem; na podłodze — jasno różowy, gruby kobierzec, z czarnemi plamami w kilku miejscach. Na biurku wśród czerwonych teczek z papierami i na ścianie za stołem spostrzegł Lenin pistolety Mauzera i Parabellum.
— Towarzysz mieszka w swoim gabinecie? — zapytał Lenin.
— Nie! — odparł Dzierżyński, podejrzliwie patrząc na niego. — Mam kilka konspiracyjnych mieszkań. Nie dowierzam nawet swoim ludziom, bo i wśród nich byli zdrajcy. Polują na mnie zewsząd...
Umilknął i schylił się nad papierami, przeglądając je i podpisując.
Skończył i mruknął:
— Dziś mamy „na wydatki“ 150 ludzi... Grupa białych agitatorów, działających na wsi...
— Na wydatki? Co to znaczy? — zapytał Lenin.
— Do stracenia, bo śledztwo skończone, — odparł Dzierżyński. — Możemy zacząć z Wołodzimirowym?
Lenin skinął głową. Dzierżyński zdjął słuchawkę telefonu i rzucił krótki rozkaz:
— Natychmiast ma się stawić u mnie towarzysz Fedorenko! Przyprowadzić do mnie aresztowanego z celi Nr. 31. Mieć w pogotowiu celę siedemnastą! Gdy zadzwonię — wprowadzić do mnie!
Wkrótce zapukano do drzwi. Dzierżyński szybko porwał z biurka rewolwer i, zwróciwszy lufą ku drzwiom, powiedział:
— Wejść!
Na progu stanął człowiek, zupełnie, zdawało się, nieodpowiedni dla tego mrocznego miejsca. Wysoki, zgrabny, gładko ogolony i starannie uczesany, trzymał się swobodnie i wyniośle. Odprasowany granatowy garnitur leżał bez zarzutu na wiotkiej, eleganckiej figurze, jasny krawat i wysoki sztywny kołnierzyk świadczyły o kulturalnych nawyknieniach ich właściciela.
— Ach, to wy, towarzyszu Fedorenko! — zawołał Dzierżyński, kładąc rewolwer zpowrotem. — Proszę przystąpić