liści z „Bundu“ przyłączyli się do wrogiego obozu. Muszę o tem wiedzieć...
Dzierżyński skinął głową w milczeniu.
Nic nie mówiąc, prowadził Lenina wewnętrznemi schodami nadół.
Przechodząc koło zamkniętych drzwi jednego z pokojów parterowych, rzekł:
— Zabierzemy Fedorenkę...
Pchnął drzwi. Lenin zajrzał i stanął, jak wryty.
Zobaczył stojącą nawprost drzwi szeroką sofę, wyściełaną czerwonym aksamitem. Na jaskrawem, gorącem tle, niby marmurowy posąg, leżała naga postać kobiety. Fala czarnych włosów spływała na podłogę; piękne, wysmukłe biodra, rozchylone bezsilnie, nieruchomo zastygłe w bezwstydnej pozie, ręce, bezwładnie odrzucone, zwisały w omdleniu; bujne, strzeliste piersi groziły swoim bezruchem, niby ostrza włóczni... Śmiercią i zgrozą wiało od obnażonych, wystawionych na spojrzenia ludzkie tajemnic pięknego ciała kobiecego, świecącego w półmroku.
— Dora Frumkin... — wyrwał się Leninowi szept przenikliwy.
— To — kanalja... rozpustnik... żadnej nie przepuści!... — warknął Dzierżyński, wstrząsając ramionami.
Kryjąc się w kącie pokoju, ubierał się w pośpiechu Fedorenko.
— Wlecz ją na badania! — krzyknął Dzierżyński i zaczął się śmiać.
Po chwili żandarm, obleśnie uśmiechając się i poprawiając krawat, wyszedł na środek pokoju. Spostrzegłszy Lenina, wykrzywił twarz i rzekł błazeńskim tonem:
— Taka dziewuszka, że palce lizać! Szkoda było opuścić okazję... Podobne krasawice coraz rzadziej się spotykają... Jestem znawcą kobiet!.. Gotów jestem głowę oddać, jeżeli jakikolwiek rzeźbiarz wykryje w tym cudzie piękności chociaż jedną wadę... Junona, Wenus, Diana, Terpsychora... natura wszystko dała jednej kobiecie!... Fedorenko nie taki niedołęga, żeby nie ocenił tego i nie zakosztował! O, nie! Fedorenko — chłopak zuchowaty!...
Widząc, że komisarze słuchają go spokojnie, zawołał:
Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/387
Ta strona została uwierzytelniona.
339
LENIN
22*