Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/392

Ta strona została uwierzytelniona.
344
F. ANTONI OSSENDOWSKI


— Jeżeli nie wskażesz innych zbrodniarzy, umrzesz w mękach! — zawołał żandarm i, podbiegłszy do dziewczyny, zaczął kopać ją, drapać piersi, wyrywać włosy i pluć w twarz.
— Żydówka, wraża krew! ty... ty...
Jął wyrzucać straszne, ohydne słowa, padające, jak bryzgi cuchnącej, zgniłej cieczy.
Dora Frumkin oczu nie podniosła nawet. Milczała, podobna do głazu nieczułego, obojętna na wszystko, jakgdyby życie już odleciało od niej.
Fedorenko powrócił na swoje miejsce i uderzył pięścią w stół.
— Z tą dziewką nic sobie nie poradzimy — szepnął. — Hej, tam który! Przyprowadźcie tu aresztowaną z siódmej celi!
Nie zwracając uwagi na nikogo, chodził po sali, klnąc ponuro.
Wprowadzono sędziwą żydówkę. Dwuch Chińczyków trzymało ją za ręce.
Ujrzała stojącą nagą dziewczynę i nagle osunęła się na ziemię z jękiem przeciągłym:
— Dora...
— Mino Frumkin! Jako matce oskarżonej o zamach na życie towarzyszy Lenina i Trockiego, radzę wam namówić córkę, aby powiedziała nam prawdę, bo inaczej zginie śmiercią straszliwą!
Stara żydówka jęczała, wbijając zrozpaczone, gorejące oczy w zamarłą nieruchomą twarz dziewczyny.
— Dora... córuchno! — łkała.
Drgnęły powieki dziewczyny, dreszcz wstrząsnął nagiem ciałem.
Na chwilę, krótką, jak gasnąca w mroku iskra, otwarły się oczy płomienne, zajaśniały źrenice i znowu znikły za zasłoną długich rzęs.
W tem jednem spojrzeniu była odpowiedź i rozkaz. Chwytając się za siwe włosy, matka kiwała się i zawodziła głucho, żałośnie:
— A... — a — a... a!
— Może Mina Frumkin wie coś o zamachu? — spytał Dzierżyński, zaciskając kurczącą się twarz i szarpiąc brodę.
— A... a... a... a! — jęczała stara żydówka.