Ostatniej zimy dopiero zrozumiał, że łyżwy zabierają mu dużo drogiego czasu i pozbawiają możności wykorzystania go z pożytkiem.
Wahał się krótko.
Zacisnąwszy zęby, poszedł do kolegi Kryłowa i dobił z nim targu. Oddał mu dobre amerykańskie łyżwy, do domu zaś przyniósł cztery oprawne tomiki Turgeniewa.
Wołodzia był pierwszym uczniem; najpilniejszym, najzdolniejszym i najlepszego prowadzenia się chłopcem. Nie przeszkadzało mu to jednak cieszyć się z powodu rozpoczynających się wakacyj.
Państwo Uljanowowie wyjeżdżali na letnie mieszkanie do małej wioski Kukuszkino, położonej wśród lasów, niedaleko od rzeki.
Był to wymarzony raj dla małego Włodzimierza. Wieśniacy otaczali ich wszystkich przyjaźnią, szczególnie zaś lubili Marję Aleksandrównę, która bezinteresownie leczyła chłopów, zaglądając do poradnika medycznego i rozdając zioła i mikstury, przywiezione z miasta. Słynęła wśród ludności okolicznej, jako doskonała lekarka.
Chłopak miał też dużo przyjaciół na wsi.
Ruchliwy, żądny przygód, śmiały, zebrał liczną bandę chłopców i imponował im pomysłowością i siłą. Przepadali za nim, bo nie czuli w nim „panicza“, który tylko zniżał się do nich; nigdy nie usiłował pouczać ich, lub wyśmiewać. Wołodzia, zwykle nieufny i nieraz opryskliwy względem swoich gimnazjalnych kolegów, tu czuł się w swoim żywiole. Był równym wśród równych.
Nieraz powracał do domu z podbitem okiem. Gdy Marja Aleksandrówna robiła mu gorzkie wymówki, odpowiadał, z łagodnym uśmiechem, wpatrując się w kochaną twarz matki:
— To nic, mamusiu! Bawiliśmy się w „kozaków i rozbójników“. Dostałem pięścią w oko od Wańki rudego, ale ja mu też nabiłem porządnego guza. Nie chciałem się poddać i walczyłem jeden przeciwko pięciu, aż nadbiegli moi rozbójnicy...
Teraz, po otrzymaniu cenzury i skończonym roku szkolnym, wszystkie te rozkosze oczekiwały Wołodzię.
Starszy brat pozostał w mieście, siostry Aleksandra i Olga były zaproszone do ciotki, więc jechał tylko sam z rodzicami.
Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/41
Ta strona została uwierzytelniona.
13
LENIN