Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/429

Ta strona została uwierzytelniona.
375
LENIN


Z szeregów wystąpiło ośmiu chłopów i, zdejmując czapki, bełkotali niepewnemi głosami:
— Wybaczcie, towarzyszu komisarzu! My nie wiedzieliśmy i broniliśmy się przeciwko gwałtowi. Jakoś się stało, że tamtych zabito, a innych pokaleczono... Wybaczcie!
Komisarz skinął na żołnierzy. Otoczyli stojących przed szeregiem wieśniaków i wyprowadzili za wieś.
Złemi, mrocznemi oczami patrzyli za nimi chłopi, wyły i zawodziły baby, płakały dzieci przerażone.
Po chwili buchnęła salwa. Żołnierze powrócili sami.
— Pogrzebiecie tamtych później! — zawołał komisarz. — A teraz pamiętajcie, że dekrety są poto, aby je wykonywano!
Chłopi milczeli zgnębieni i przerażeni.
Komisarz ciągnął dalej:
— Musicie obrać teraz nową Radę dla swojej wsi. Rząd wystawia swoich kandydatów.
Rozwinął arkusz papieru i odczytał nazwiska wyłącznie bezrolnych chłopów, — znienawidzonej, pogardzanej „biedoty“, byłych aresztantów, włóczęgów, żebraków.
— Kto protestuje? — zapytał komisarz, podnosząc rewolwer.
Nikt się nie odezwał.
— Jednogłośnie obrani! — zakończył ceremonję „wolnych i nieprzymuszonych“ wyborów komisarz i kazał podać konia.
Przez cały czas pobytu Grzegorza Bołdyrewa we wsi Apraksinoj rządziła „biedota“. „Władze“ podzieliły mieszkańców na bogatych, czyli „kułaków“ i na „średniaków“. Zaczęło się od wywłaszczenia bogatych chłopów, a gdy z nimi skończono, przystąpiono do rekwirowania nadmiaru bydła i majętności, należących do „średniaków“.
Trwało to dość długo. Nowi władcy, nie krępując się niczem, ufni w pomoc władz centralnych, wyprawiali do miasta odebrane u sąsiadów bydło i prowjanty, zmieniali zdobycz na wódkę, nowe ubranie, buty lakierowane lub przegrywali w karty. Wieś szybko ubożała. Chłopi ze strachem czekali nadejścia wiosny i rozpoczęcia robót polnych.
Nie mieli ani ziarna na zasiew, ani dobrych pługów, ani koni...
Surowa zima północna okrywała pola, ulice i chaty wioski grubą płachtą śniegu. Chłopi nie wychodzili z domów, oba-