Skromna, uczciwa dziewczyna milczała, w przerażeniu patrząc w ponure oczy chłopca.
— No, cóż nic nie mówisz? — spytał i objął ją, okrywając szyję jej pocałunkami i głośno oddychając. Twarz miał bladą i zamglone oczy.
— Puść mnie! — krzyknęła i chciała się wyrwać z jego rąk.
— Toś ty taka? — warknął. — Hej, towarzysze, chodźcie tu!
Z poza zwalonych stert słomy rżanej wynurzyło się kilku wyrostków. Zakneblowano dziewczynie usta i zdarto ubranie.
Szczepan, obaliwszy ją na ziemię, upadł na nią. Walczyli długo. Dziewczyna była silna i zwinna. Jednak towarzysze pomogli i obezwładnili ją.
Chłopak, dusząc Manię za gardło i wyrzucając krótkie, urywane słowa, zniewolił ją. Wyrostki, ciężko dysząc, drapieżnie śledzili ruchy miotających się ciał.
Wreszcie Szczepan podniósł się i przeciągnął lubieżnie.
— Dobra dziewka! — mruknął. — Ale i ze mnie — dobry towarzysz! Bierzcie ją, kto chce!
Do samej nocy zemdlona dziewczyna i rozpustne wyrostki pozostawali w ciemnym spichrzu, gdzie pachniało żytem, pleśnią i myszami.
Chłopcy wymknęli się chyłkiem i powrócili do domu niespostrzeżenie.
Manię znaleziono dopiero po tygodniu martwą.
Leżała naga, okryta sińcami, pokrwawiona i zmarznięta.
Sąd bez trudu wykrył zbrodnię i chłopców odstawiono do miasta. Bawili tam przez dwa dni. Powrócili zuchwali, butni, chwaląc się tem, że sąd uniewinnił ich, a nawet pochwalił za wymierzenie kary dziewczynie, nie wypełniającej zobowiązań prawdziwej proletarjackiej kobiety wolnej, równej mężczyźnie. Nie miała bowiem prawa odmawiać pożądającym jej komunistom.
Nic nie pomogły skargi ojca Mani, więc przyszedł do Bołdyrewych, aby wypłakać się i użalić.
Poważny, stateczny Szulgin, spostrzegłszy, że Bołdyrewy, w obawie przed wszystko słyszącemi i widzącemi murami, milczą, ze współczuciem patrząc na niego, rzekł, podnosząc dwa palce do góry:
Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/439
Ta strona została uwierzytelniona.
385
LENIN
LENIN25