Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/486

Ta strona została uwierzytelniona.
432
F. ANTONI OSSENDOWSKI


Milicjant odprowadził chłopca do biura, gdzie Sieńka opowiedział wszystko, ledwie ruszając opuchniętym językiem.
Otoczono śmietnik wojskiem.
Lekarze obejrzeli chorych i w przerażeniu cofnęli się.
— Nosacizna! Nosacizna! — wołali ze zgrozą.
W godzinę później za kupami śmieci ustawiono trzy kulomioty.
Tłum wysłanych z więzienia aresztantów politycznych zaglądał do legowisk bezdomnych dzieci, wyciągał je z nor i dołów, a, gdy skrytki opustoszały, — rzygnęły kulomioty.
Na gnoju, przysypanym stratowanym, topniejącym śniegiem i buchającym parą, pozostały nieruchome ciała chorych dzieci i aresztantów. Długo wywlekano je później hakami, wrzucano do skrzyń z chlorkiem i wapnem i grzebano w głębokich dołach, wykopanych tuż — na śmietniku.
Wypadek epidemji nosacizny i innych chorób, szerzonych po Moskwie i całym kraju przez tłumy bezdomnych dzieci, przerzucających się z miasta do miasta, zwrócił uwagę władz na tak niebezpieczne zjawisko.
Przez cały tydzień milicja i patrole wojskowe urządzały obławy. Zgromadzono tysiące dzieci — obdartych, nędznych, głodnych i chorych.
Lenin przeczytał o tem w dzienniku „Prawda“, kierowanym przez Nadzieję Konstantynównę.
Natychmiast kazał zawezwać do siebie kierowniczkę komisarjatu opieki nad dziećmi towarzyszkę Liliną.
Przed rewolucją była ona marną aktorką, lecz później zrobiła fantastyczną karjerę.
Została żoną dyktatora Piotrogrodu, Zinowjewa, i wysokim komisarzem od kształtowania młodych komunistów.
— Cóż wy robicie w waszym komisarjacie? — zapytał Lenin opryskliwie.
Teatralnym gestem podniosła ręce i zaczęła deklamować:
— Nasze dzieci należą do społeczeństwa, a więc do partji komunistycznej! Zabezpieczyliśmy je od miłości rodzicielskiej, która jest szkodliwa, ponieważ wychowane w rodzinie dzieci stają się odłamem antysocjalnym. Tymczasem my wychowujemy dzieci proletarjackie, wrogie szczeniętom burżuazyjnym!