Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/496

Ta strona została uwierzytelniona.
442
F. ANTONI OSSENDOWSKI


ziemi, uginając się pod ciężarem małych worków z ziemniakami lub dźwiganych z pobliskiej studni kubłów z wodą.
Bołdyrewy szli na Małą Dmitrowkę, gdzie mieszkała znajoma rodzina Sergejewych.
Zastali wszystkich w domu, gdyż była to pora obiadowa.
Radośnie powitali młodych ludzi dawni przyjaciele.
Piotr, ściskając ręce znajomych, zawołał:
— Najpierw, jako prawowierny komunista, oświadczam: nie krępujcie się, państwo, jedzcie i nas nie częstujcie, bo jesteśmy po śniadaniu!
— Herbaty się napijemy razem — rzekła pani Sergejewa. — A teraz proszę opowiadać o rodzicach, o sobie. Dawno nie widzieliśmy się... sto lat upłynęło chyba...
Bołdyrewy opowiadali o życiu swojem i rozwoju założonej przez nich komuny, a później jęli wypytywać o losy rodziny Sergejewych i wspólnych przyjaciół.
Sędziwy pan Sergejew, niegdyś bardzo znany w Piotrogrodzie adwokat, zabrał głos:
— Prawie całe towarzystwo, w którem obracaliśmy się, opuściło Piotrogród. Rządzi tam Zinowjew na prawach dyktatora, opierając się na „czeka“, gdzie się srożą Łotysze. Miasto po wyniesieniu się Rady komisarzy ludowych, opustoszało i zamarło. Już podobno domy i piękne gmachy walą się, ulice nie są zamiatane, wodociągi i kanalizacja popsute beznadziejnie... Przenieśliśmy się do Moskwy. Kto mógł, ten uciekł na południe, a stamtąd zagranicę, na tułaczkę... Dużo wspólnych znajomych przez ten czas zginęło w „czeka“ i z wyroków sądów, szczególnie podczas wojny domowej. Słabi na duchu i nie posiadający przekonań zmarnieli i spodleli. Moglibyśmy wymienić kilka nazwisk ludzi dobrze znanych, którzy teraz dopomagają komunistom do spustoszenia Rosji, albo stali się ich agentami zagranicą, gdzie sprzedają skarby korony i szpiegują emigrantów. Reszta jako-tako istnieje... przystosowała się do okoliczności... jak my, naprzykład.
— Jak my — wtrącił Grzegorz.
— Wy — co innego! — zaprzeczył Sergejew. — Wam udało się wymyślić genjalną rzecz! Gdy przeczytałem o tem