Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.
30
F. ANTONI OSSENDOWSKI


stwo na pogrzebie tej dziewczyny... Wiem ja, co się dzieje na wsi... Wiem, bo słyszę na spowiedzi o rzeczach okropnych! Nie są to zbrodnie, bo czyż nazwiemy tem słowem napad wilka na jagnię? Żyjemy w nieprzeniknionym mroku. Mężowie na śmierć biją żony swoje, gdy poczują pociąg do innej kobiety. Żony dosypują mężom trucizny do wódki, aby się uwolnić od nich. Dziewczyny prowadzą życie rozpustne, a później biegną do znachorek, aby uwolniły je od następstw nieuniknionych; pijaństwo, pierwotne obyczaje; życie ludzkie nie ma żadnej wartości: zabić człowieka, zabić z wyszukaną, azjatycką pomysłowością, aby czuł, że umiera, — to jest nasz naród! Nikt nie wie, nie przeczuwa, co z tego wyniknąć może...
— Rewolucja, bunt? — szeptem spytał pan Uljanow.
— Nie! — zawołał młody pop. — Naród, jak dziki, drapieżny zwierz, wyrwie się z klatki i wszystko utopi w wichrze zbrodni, w powodzi krwi, w płomieniach... Czas ten już nadchodzi!
Podniósł rękę i trząsł nią nad głową, ciężko oddychając.
— To straszne! — rzekła Marja Aleksandrówna.
— Może szkoły nasze uratują nas od klęski? — spytał pan Uljanow.
— To zbyt długa droga i wobec nastroju naszego ludu nawet niebezpieczna. Książka nie nakarmi głodnych. Uczyć z pożytkiem można tylko sytych i spokojnych ludzi. A u nas — głód i nienawiść... Nie łudźmy się!
To powiedziawszy, ojciec Wissarjon powstał od stołu, trzykrotnie przeżegnał się i szepnął błagalnym głosem:
— Nie powtarzajcie, drodzy państwo, nikomu naszej rozmowy! Nie boję się, lecz chciałbym przebyć w tych okolicach przez dłuższy czas...
Wyszli na dwór, gdzie stał wózek.
Furmana nie było.
— Wołodzia, pobiegnij-no do Chalina! Pewno, robotnik wasz, ojcze Wissarjonie, ucztuje z innymi po pogrzebie na „pominkach“[1] — powiedział pan Uljanow.

Chłopak chciał spełnić rozkaz ojca, gdy wtem na ganek chaty Chalina zaczęli wychodzić chłopi i wieśniaczki. Za-

  1. Pominki — uczta pogrzebalna.