Nie miał już nikogo, z kim mógłby podzielić się nurtującemi go myślami.
Pozostał przy nim tylko Karol Marks. Nowe i coraz bardziej porywające prawdy odsłaniał przed młodzieńcem zuchwały, zimny myśliciel.
Ucieszył się Włodzimierz, otrzymawszy pewnej niedzieli zaproszenie do profesora Ostapowa, którego bardzo lubił. Młody, o bladej, prawie przezroczystej twarzy i dużych piwnych oczach nauczyciel spotkał go z serdeczną poufałością.
Ściskając mu rękę, mówił:
— Dawno miałem zamiar zaprosić pana do siebie, aby przeprosić za bzdury, któremi najczęściej ugaszczam klasę. Zresztą dla niej to arcystrawna rzecz, ale przed panem, który, jak wywnioskowałem z odpowiedzi jego, nie tylko czytał dużo, lecz potrafił zrozumieć, czem jest nasza piękna współczesność, — czuję się zawsze zawstydzony!
Włodzimierz zmieszał się i coś mruczał.
— Nie, proszę nie przeczyć! Wiem przecież sam i zdaję sobie sprawę ze swoich postępków — przerwał mu profesor. — Lecz cóż pan chce? „Chciałaby dusza do raju, ale grzechy nie wpuszczają“! Nie należę do bohaterów! Boję się własnego cienia, cóż dopiero kuratora okręgu lub gubernatora?! Oprócz tego słaby ze mnie człowiek, bardzo słaby!
Wprowadził gościa do saloniku, gdzie siedziało kilka osób, widocznie, przyjezdnych, bo Włodzimierz nigdy ich w mieście nie spotykał.
Jeden z obecnych, w mundurze studenckim, opowiadał o życiu w stolicach.
Obraz, kreślony ze swadą, z talentem naracyjnym i ironją, jeszcze bardziej upewnił Uljanowa o celowości istnienia chociażby marzycielskiej partji „Woli Ludu“.
— Moi panowie! — zakończył student swoje opowiadanie. — Byłem, jak wiecie, zesłany na Syberję i powiem wam, że tam jest stokroć lepiej niż w Petersburgu, pod opiekuńczym skrzydłem jego cesarskiej mości, najjaśniejszego pana, Aleksandra Aleksandrowicza Wszechrosji! Tam jest nienawiść i oczekiwanie czegoś nowego, nieuniknionego. W stolicy — mrok egipski i klajster; w mózgach — siedem chudych krów faraonowych!
Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/76
Ta strona została uwierzytelniona.
46
F. ANTONI OSSENDOWSKI