Strona:F. A. Ossendowski - Lenin.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.






ROZDZIAŁ V.


Przed Świętami Bożego Narodzenia pan Ujanow otrzymał nową nominację. Został dyrektorem wszystkich szkół ludowych. Rozpoczął swoje czynności od zwiedzenia zakładów naukowych w całym obwodzie. Zabrał ze sobą Włodzimierza, korzystając z feryj świątecznych.
Podróż odbywali sankami pocztowemi, zapuszczając się nieraz w rzadko odwiedzane miejscowości, gdzie wśród lasów czaiły się osiedla bez kościołów i bez szkół, bez lekarzy i władz.
Włodzimierz pamiętał z wykładów Ostapowa, że cały obwód kazański stanowił niegdyś potężne, o wysokiej cywilizacji państwo bułgarskie, po którem nic nie pozostało, oprócz nazwy rzeki Wołgi. Do tego kraju w wieku XIII wpadli Tatarzy, pędząc przed sobą niezliczone szczepy, porwane falą mongolską, mknącą na zachód z głębin Azji. Resztki tej hordy spotykał teraz Wołodzia; byli to Wotiacy, Meszczeriaki, Czeremisy, Czuwasze i Mordwini, obok Tatarów i rosyjskich wieśniaków.
Ciemne mrowisko ludzi, różniących się pomiędzy sobą strojem, mową, wiarą, obyczajami i zabobonami — pierwotnemi, nieraz mrocznemi i krwawemi.
Nieprzejednana wrogość panowała między osiedlami, zamieszkałemi przez tubylców różnych szczepów.
Rosjanie pogardliwie spoglądali na dawnych najeźdźców, nazywając ich „tatarwa“ lub „białooka czudź“; ci ze swej strony odpłacali zimną nienawiścią. Samotny Tatar lub Wotiak nie mógł bezpiecznie przejść przez wieś rosyjską; chłop — wielkorus nie odważyłby się jechać bez towarzyszy w pobliżu wsi czuwaszskiej lub czeremiskiej.
Spory i bójki wybuchały nawet tuż przed kościołem po skończonem nabożeństwie, lub pośród dzieci w szkole.
Uljanow stał się świadkiem bardzo ciekawego i pouczającego widowiska.