Zima już nadeszła. Pokryła białym całunem pola, a nawet lasy świerkowe przysypała tak, że zające śmigały po wierzchołkach zagajników, pod śniegiem ukrytych.
Ścięte mrozem stanęły rzeki i jeziora.
Miasto Perm tonęło w śniegach, zasypujących ulice i place tego grodu warownego, gdzie rządził wojewoda Ostap Łukin, człek surowy, w kniei więcej, niż w domu przebywający.
Niedaleko od miasta, wśród lasów stał ukryty od świata klasztor Staro-Makarjewski. Nieduży czworokąt wysokich płotów, z grubych pali złożonych, po rogach był uwieńczony kopulastemi głowicami czterech cerkiewek. Tuż za płotem o dziesięć kroków od niego ciągnęła się długa budowla, gdzie mieszkali mnisi, oddani surowej regule, przestrzeganej przez bogobojnego, dla innych nielitościwego przeora Makarego, przezwanego „Świętym Katem“.
Posyłano go zawsze do takich klasztorów, gdzie bracia zaczynali od reguły odstępować, lub gdzie skierowywano odszczepieńców kościoła, lub jeńców, wziętych podczas wojen, prowadzonych przez Rosję.
Strona:F. A. Ossendowski - Lisowczycy.djvu/166
Ta strona została przepisana.
Rozdział X.
FORTUNA KOŁEM SIĘ TOCZY.