Ta strona została przepisana.
ubijają, a wy, słyszałem, — lisowczyki, których djabłami u nas zowią! Zginiecie...
Namyślał się rycerz długo, naradzał ze swoimi ludźmi, nareszcie rzekł:
— Zgoda!...
Znowu zemdlał; i nic już nie słyszał, nie widział...
Śmierć powiewała nad rycerzem zimnemi skrzydły.
Wysoko pod obłokami, gęgając i trąbiąc, leciały klucze łabędzi, gęsi, żórawi, powracając na brzegi samotne, gdzie wkrótce miało życie zatętnić, obudzone ze snu, z pół-śmierci zimowej.