— Pewne jest, że Zaruckiego na pal wbito. Konał w mękach przez trzy dni... Maryna i jej szczenię od Dymitra — złodzieja...
Umilkł znowu kupiec i oczy przymknął, niby coś strasznego obaczył.
— Co zrobili z Maryną? — rzucił pytanie młody rycerz.
— Ech! Lepiej o tem nie myśleć... Różnie gadają ludziska... Jedni, że utopiono ich w Wołdze, w przeręblu w okolicach Astrachania, drudzy inaczej powiadają... niby Marynie szczęki połamano i utopiono później, a syna Otrepjewa[1] powieszono... Krwawe to dzieło!...
Milczał polski rycerz długo, aż się odezwał:
— Od krwi i zbrodni poczyna nowy car wasz... Ponoć, młode to pacholę?... Zamierza on ród swój utrwalić na tronie moskiewskim... Źle zaczął... przez krew wszedł na stopnie tronu, a potomkowie jego — bliscy i dalecy po krwi będą z nich zstępowali...
— Prorokujesz? — spytał wystraszony kupiec.
— Jam żołnierz, nie prorok, ino widzę w onej chwili dużo krwi, która podnosi się, burzy i zalewa Ruś od kresu do kresu... Tonie w niej car... i tak, jak zginęła Maryna z synem, zginie caryca z carewiczem śmiercią ponurą, bezsławną. Krew za krew... Widzę to...
— Spasi, Macierz przeczysta, Chryste — spasi! — szeptał wystraszony Stroganow, żegnając się zamaszyście i patrząc w bladą, natchnioną, groźną twarz Polaka.
Milczeli potem długo. Pierwszy się odezwał Marcin Lis:
- ↑ Otrepjew — nazwisko pierwszego samozwańca Dymitra.