pokochał go i marzył, aby jak najdłużej go przy sobie zachować.
Niemało posiadał Marcin Lis złota, wypłaconego przez kupca i zaszytego w workach skórzanych. Bogaczami czuli się wszyscy jeźdźcy młodego lisowczyka: od prostego Dońca do poważnego pana Jaksy Opieńskiego i uczonego Gustawa Olmsgrena.
— Pozostań jeszcze chociażby na rok! — prosili Lisa Michał Stroganow i jego bracia. — Dobrze ci u nas!
— Dusza moja rwie się do domu, do ojczyzny! — odpowiadał. — Nie wiecie, że żyję bez serca, bo ono Jest tam, daleko, na polskiej ziemi naszej, a w jakiem miejscu — tego samo nie wie!...
Nalegali i prosili go coraz częściej kupcy możni, bo wiedzieli, że pięć lat służby Lisa już dochodzą do kresu, a gdyby nawet nie doszły, musieliby go zwolnić i do Polski wyprawić.
11 grudnia 1618 roku nad rzeką Dywiliną stanął, bowiem, rozejm pomiędzy Rzeczypospolitą i Rusią na 16 lat. Car Michał wyrzekł się tytułów księcia Inflanckiego, Smoleńskiego i Siewierskiego; królewicz Władysław wyraźnie nie zrzekł się prawa do tronu moskiewskiego, jednak, chociaż zwycięsko do Moskwy doszedł, na pokój dłuższy zgodę swoją dał.
Z niewoli polskiej powrócili do Moskwy ojciec cara Metropolita Filaret, książę Golicyn i dzielny obrońca Smoleńska, niemiec Szein, a wzamian wszyscy jeńcy polscy mieli wolność odzyskać i do Smoleńska być odstawieni.
Doszły nareszcie „ukazy“[1] carskie do Wierchoturja i, było to na wiosnę roku 1619-go, — Marcin Lis
- ↑ Dekrety.