Zaczęły się układy z sułtanem Osmanem i stanął nareszcie pokój, który odnowił „świętobliwe przymierze“ pomiędzy półksiężycem a przedmurzem wiary Chrystusowej — Polską.
Od czasu bitwy grunwaldskiej, aż do zwycięskiej odsieczy Wiednia przez króla Jana Sobieskiego, nie było w dziejach Polski wypadku wojennego, któryby tyle blasku zlał na oręż nasz, ile wojna Chocimska r. 1621-go.
Wojna z Islamem największe budziła zajęcie w Europie, ponieważ Turcja była najpotężniejszem państwem zbrojnem, zagrażającem ludom chrześcijańskim; na czele wojsk stał sam sułtan Osman, rojący wielkie plany zaborcze.[1] I nagle po klęsce Cecorskiej Polska u granicy swojej podyktowała nieprzepartej Turcji: „Dotąd ale nie dalej!“ i do odnowienia pokoju zniewoliła.[2]
Najodleglejsze narody posłyszały o zwycięstwie Polski.
Urok jej sławy bojowej echem odezwał się w poezji słowian pobratymczych, oprócz Rusi, która pragnęła, lecz nie śmiała półksiężycowi przeciw Rzeczypospolitej pomagać, tak wymownie ukazując nieszczerość i podstępność młodego cara Michała Romanowa i jego doradców.
Z czystem i radosnem sercem marzył Marcin Lis o powrocie do Witebska po wojnie chocimskiej, gdzie zyskał nową sławę, a o jego czynach bojowych wiedzieli królewicz Władysław, wielki hetman Stanisław Lubomirski, Nikołaj Sieniawski, kraj czy koronny — pan Jakób Sobieski, Jan Weyher — starosta pucki, Michał hrabia z Tarnowa i inni znamienici, przed ojczyzną dobrze zasłużeni panowie i rycerze zacni.
Strona:F. A. Ossendowski - Lisowczycy.djvu/273
Ta strona została przepisana.