Strona:F. A. Ossendowski - Lisowczycy.djvu/33

Ta strona została przepisana.

rając: Dominus dedit, Dominus abstulit; sit nomen Domini benedictum.[1]
— Tak się też sine dubio,[2] ojczulku, przydarzy w krótkim czasie! — zawołał znowu dziarski pan Kułakowski. — Nie dla zakonnika hufce Lisowskiego!
— A taki pójdę tam! — z uporem w słodkim głosie rzekł ksiądz Dembołęcki. — Jeżeli wytrwam, wtedy opiszę, com widział de omni re scribili et quibusdam aliis.[3]
Wniesiono w tej chwili kubki z miodem, więc szlachta zostawiła franciszkanina w spokoju i ku hajdukom, trzymającym tace, pociągnęła.
Rozległo się dzwonienie i brzęk kubków i szklanic, wiwaty, ucieszne dla ucha rycerskiej braci bulgotanie miodu, nalewanego z gąsiorków omszałych i głośne parskanie pijących.
Tymczasem pan Wańkowicz słuchał swego marszałka, odczytującego mu jakieś pismo.
Wreszcie gospodarz klasnął w dłonie i krzyknął:
— Waszmościowie! Otrzymałem dwie ważne nowiny!
— Prosimy! Prosimy! — wołali goście, otaczając gwarnem kołem gospodarza.
Pan Wańkowicz głośno odchrząknął i rzekł:
— Bojarowie moskiewscy proszą najmiłościwszego Pana naszego, króla Zygmunta o rychłe wysłanie syna na Moskwę i zapowiadają wydanie uwięzionych Szujskich. Król Jegomość, słysz, zjedzie do Wilna, aby cara Wasyla i jego braci oglądać.
— No, to koniec wojnie! — wołano.

— Nie myślę, — odparł pan Wańkowicz, — bo oto mój konfident pisze, że na Rusi wzmożyły się znacznie siły tych, którzy królewicza Władysława nie chcą na

  1. Bóg dał, Bóg odjął, niech imię Boże będzie błogosławione.
  2. Bez wątpienia.
  3. O wszystkich rzeczach znanych i o wielu innych.