Strona:F. A. Ossendowski - Miljoner „Y“.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

skrząca się tafla morza. Coś tętniło i huczało w wyżynie.

Chłopiec podniósł głowę i zobaczył białe, wydęte żagle.
Wiatr prężył je i grał, dmąc w szerokie płachty płócienne, i gwizdał, rozbijając się o sieć grubych i cienkich lin.
Y zmiarkował odrazu, że „wielka łódź”, jak nazywał okręt, płynęła zdala od brzegu.
— Fiut! — gwizdnął zcicha chłopak i zaczął budzić Llo.
Towarzysz przecierał zaspane oczęta i patrzał pytająco na wodza.