Ta strona została uwierzytelniona.
czysty marynarz w pasiastej koszulce i białych osmolonych spodniach.
— Sir![1] — rzekł Y twardym, spokojnym głosem.
— Mówisz po angielsku?
— Yes, sir![2]
— Skądżeś się tu wziął, czarny chłopaku? — pytał zdziwiony marynarz, któremu śmiały się niebieskie, wesołe oczy.
Y twardym głosem, brzmiącym prawdą, jął opowiadać obszernie, aż marynarz parsknął śmiechem i zawołał:
— Jakem John Fowlers, nigdy nic ciekawszego nie słyszałem! Zamknij buzię, czarny przyjacielu, zaraz skoczę po szypra i bosmana,[3]
a potem skrzyknę kolegów. Niech wszyscy posłuchają twojej opowieści... „wodzu”!
Pobiegł, nawołując głośno i śmiejąc się na całe gardło.
— Jak dotąd, zdaje mi się, że wszystko idzie pomyślnie... — mruknął sobie pod nosem Y i zmrużył oko.