Y pomaszerował z karawaną, lecz nie prędko powrócił do wioski rodzinnej.
Zjawił się w Rugarze dopiero po roku.
Cała wieś wyległa na jego spotkanie. Kobiety, dzieciaki, a nawet starzy murzyni w zdumieniu przyglądali się chłopakowi. Jeszcze bardziej skołtunowaciałe psy ze skowytem uciekły w krzaki.
Istotnie można się było zdumieć!
Y w białych spodniach i kurteczce, w białych trzewikach i słomkowym kapeluszu z niebieską opaską, szedł i śpiewał skoczną piosenkę... angielską.
Murzyni otoczyli go kołem, a chłopak, błyskając zębami i białkami filuternych oczu, jął opowiadać.
A takie to były dziwy, że opowiadał przez całe trzy dni!
Wioska dowiedziała się, że biały nuri i jego madam polubili Y, on zaś polubił białego nuri i białą madam.
Trzepał im ubranie, czyścił obuwie, wodą i kredą mył i bielił hełmy i płócienne pantofle; szorował podłogę, prał i prasował bieliznę; pomagał kucharzowi przy gotowaniu i bawił się z synkiem białego nuri i białej madam.
Oni zaś karmili go zato, ubierali (chociaż nie
Strona:F. A. Ossendowski - Miljoner „Y“.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.