stu gości, — wzruszając ramionami, odpowiedział Bim.
— Ile ostryg otwiera każdy pracownik? — dopytywał się Y.
— Nie wiem... — odparł murzyn. — Codziennie otwiera się u mnie 8000 ostryg, to wynosi po 400 sztuk na każdego...
— Niby tak... — mruknął chłopak. — Ale tak nie jest, bo ja otwieram 700, a ktoś inny odrabia przez ten czas mniej lub więcej...
— Prawda! — zgodził się Bim. — Ale do czegóż ty zmierzasz?
Y podniósł głowę i rzekł:
— Szef płaci tygodniowo trzy dolary za otwarcie dwu tysięcy ośmiuset ostryg, czyli, powiedzmy, dziesięć centów za setkę...
Bim pomyślał i kiwnął głową.
— Tak jest! Dobrze to sobie obliczyłeś.
— Mister Bim, niech pan od jutra ogłosi nowe warunki pracy! — zawołał Y.
— Nowe warunki? — spytał zdziwiony i zaniepokojony murzyn.
— Tak! 10 centów za otwarcie stu ostryg. Wypadnie to nawet taniej, niż płaci pan obecnie — rzekł chłopak.
— I cóż z tego wyniknie? — zapytał Bim, pochylając okrągłą, siwą głowę ku chłopakowi.
Strona:F. A. Ossendowski - Miljoner „Y“.djvu/161
Ta strona została uwierzytelniona.