Ta strona została uwierzytelniona.
dzał się ze wspólnikiem swoim Stefanem Michalczakiem i poczciwym kustoszem.
Widać, że narady te doprowadziły do należytego skutku, bo wkrótce w dzielnicy rybackiej gruchnęła wieść, że spółka „Miljon ostryg na dzień” wydzierżawiła spory teren i zaczęła wznosić nieduży, żelazo-betonowy budynek.
Łasi na wszelkie nowiny dziennikarze i znajomi młodocianych dyrektorów usiłowali dowiedzieć się od nich o nowych planach przedsiębiorstwa, lecz wszystkie wybiegi spaliły na panewce. Czarni chłopcy i poważny zawsze, skupiony Mi-