Przeczytawszy list, Y podpisał go, włożył do koperty wraz z czekiem na 10.000 dolarów i przez woźnego wyprawił do „Klubu miljonerów”.
— Jeżeli miljonerzy nowojorscy całą gromadą zebrali na dobroczynność miljon dolarów, to mój datek w zupełności odpowiada memu kapitałowi i stawia mnie narówni z bogaczami miasta! — zauważył ze śmiechem Y.
Wiadomość o ofierze, złożonej przez dyrektora Spółki „Przetwory morskie”, przedostała się do prasy i spowodowała wymianę listów pomiędzy Y, a prezesem „Klubu miljonerów”.
Młodzieniec otrzymał list, podpisany nazwiskiem jednego z najbardziej słynnych bogaczy amerykańskich.
„Szanowny Panie — pisał jego autor — z wielką przykrością klub nasz dowiedział się, że zrzekł się pan zamiaru wstąpienia do grona członków jego. Mamy nadzieję, jednak, że mimo wszystko będziemy mieli zczasem zaszczyt powitać pana, mister John Y, wśród nas. Kwitujemy z odbioru przekazanego nam miljona centów, wskutek czego przeznaczona przez klub suma wzrosła do 1,010.000 dolarów, za co składamy panu wyrazy wdzięczności.
Strona:F. A. Ossendowski - Miljoner „Y“.djvu/209
Ta strona została uwierzytelniona.
Z poważaniem
Prezes Klubu Miljonerów N. N.”