Y, mając przy boku swego najlepszego przyjaciela — sprytnego Llo.
Był to chłopak dziesięcioletni, grubas i wesołek. Usta mu się nigdy nie zamykały, oczy ustawicznie się śmiały i błyskały zęby. Poza tem słynął z pomysłowości. Nikt nie umiał tak dobrze, jak Llo, zastawiać sideł na dzikie perliczki, kuropatwy, małe czupurne kurki skalne, a nawet na czujne dropie.
Chłopak wynalazł też sposób niezawodny na ochronę pól manjoku i prosa przed rabusiami. Małpy, — brzydkie babuiny o psich, złośliwych pyskach, zjawiały się gromadnie, napadały na pola, niszczyły dobytek ubogich, czarnych ludzi. W mgnieniu oka dwie lub trzy setki nicponiów wyrywało i tratowało zagony prosa lub grzędy manjoku i orzechów ziemnych. Nic nie mogło ustrzec wieśniaków przed napadem szkodników, kryjących się w dżungli.
Llo obmyślił na babuiny sposób niezawodny.
Zerwał kilka dużych bań, wysuszył je na słońcu i wydrążył, pozostawiając w nich po jednym tylko otworze, tak wąskim, żeby zaledwie przejść mogła ręka małpy. Do wnętrza bań przemyślny Llo włożył przynętę — kawałki manjoku, skropionego miodem.
Rozstawiwszy na polu dziwaczne pułapki, za-
Strona:F. A. Ossendowski - Miljoner „Y“.djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.