tkaninę, Llo powiesił im na szyi dzwoneczki, wymalował im pyski w białe i czerwone paski i, rozciąwszy pęta, puścił wolno.
Małpy rzuciły się do ucieczki, a mknęły coraz szybciej, popędzane krzykami i gwizdkami tłumu murzynów, oraz przerażone barwnemi skrawkami perkalików i basowym dźwiękiem dzwonka. Rabusie jakgdyby uciekały od samych siebie, bojąc się dotknąć barwnych ubranek i brzęczącej gałki na szyi.
Ledwie dopadły lasu, zaczęła się nowa, jeszcze bardziej zabawna heca.
Całe stado babuinów, zaczajonych na drzewach, ujrzawszy nieznane im czerwono-zielone, dzwoniące potwory o pasiastych, pstrych mordkach, z rechotaniem, skowytem i piskiem rzuciło się do ucieczki.
Wystraszone małpy ścigały je, chcąc się połączyć ze stadem.
Hałas oddalał się szybko i zamilkł wkrótce, bo przerażone małpy gnały naoślep, coraz dalej i dalej uchodząc w dżunglę.
Przez cały rok potem ani jeden babuin nie zajrzał już do Rugary. Kiedy zaś murzyni spostrzegli, że szkodniki zaczęły się na nowo kręcić wpobliżu wioski, powtórzyli sztuczkę Llo i znów przez jakiś czas mieli spokój.
Strona:F. A. Ossendowski - Miljoner „Y“.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.