Mógłby niem zwieść czujnego nawet żórawia.
Osaczające kotlinę chłopaki ruszyły naprzód. Nie kryły się już i nie zachowywały ciszy. Szły z łomotem tratowanych krzaków i trzaskających pod stopami suchych gałęzi, pokrzykiwały i uderzały łukami o drzewa.
Rude małpy w popłochu zeskakiwały na ziemię i pędziły naoślep.
Dwóch murzynków, widząc przebiegającą wpobliżu zwierzynę, jednocześnie wypuściło strzały, a tak celnie, że parę ranionych śmiertelnie małp zaczęło się wić po ziemi. Już tu i ówdzie przecinał ciszę ostry świst i furkot strzał.
Polowanie się zaczęło...
Antylopy, dziki, zające, koty, małpy, drobne lemury[1] o ogromnych oczach, a nawet dwa plamiste węże-pytony miotały się po kotlinie, daremnie szukając wyjścia z matni. Zewsząd leciały ku nim strzały i połyskiwały ostrza włóczni.
Tuż koło drzewa, za którem ukrywał się Y, wynurzył się z zarośli duży odyniec.
Nastroszył twardą szczecinę na karku, sapał gniewnie i potrząsał cienkim ogonem, roniąc płaty białej piany. Był tak przerażony, że nie zwęszył chłopca. Strzygł uszami i nasłuchiwał.
- ↑ Lemur — zwierzę podobne do małpy.