Strona:F. A. Ossendowski - Miljoner „Y“.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

Od czasu do czasu wydawał głuchy kwik, zwołując świnie i wycinki.[1]
Y ostrożnie wyciągnął maczetę, zamachnął się i ciosem w głowę obalił odyńca. Padł, charcząc i ciężko oddychając.
Strzelając z łuku, chłopiec zdobył aż dwie antylopy i dziką świnię.
Nie przerywając polowania, murzyniątka zeszły się wreszcie na dnie kotliny.
Y kazał im poznosić zdobycz.
Z radością przekonał się, że była bardzo obfita. Chłopaki zdobyły cztery małpy, osiem antylop, cztery dziki, pięć kotów i dziesięć zajęcy.
Któryś z murzynków przebił dzidą sporego pytona, z czego był niezmiernie dumny.
— Zabierajcie się teraz do zdejmowania skór! — rzekł Y.
Jeden z chłopców natychmiast rozciął skórę na upolowanym kocie i jął zdzierać ją rękami.
— Ależ nie tak! — zawołał wódz. — Musicie odcinać głowę każdej sztuce i wypruwać kadłub, nie uszkodziwszy skóry!
— Poco nam te skóry? — zdziwił się Umaru.

— Dowiesz się o tem później, przyjacielu! — odparł Y i sam zaczął ściągać skórę z antylopy. Długo się nad nią mozolił, lecz wykonał pracę

  1. Wycinki — młode odyńce.