Ta strona została uwierzytelniona.
znakomicie. Przez otwór w szyi wydobył mięso i kości, przerąbawszy je i połamawszy maczetą. Skóra pozostała cała, bez najmniejszego nawet zadraśnięcia. Przypominała worek, z którego zwisały nóżki zwierzęcia.
Wkrótce po południu, obładowani mięsem i skórami, chłopcy szli przez dżunglę. Na czele oddziałku, dźwigając na plecach pęk skór, kroczył wódz, jak zawsze, milczący i zamyślony.
Dotarli wreszcie do obozu.
Ogniska przygasły, widać, oddawna, bo nawet pod popiołem Y nie znalazł rozżarzonych węgli.