Strona:F. A. Ossendowski - Miljoner „Y“.djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nieść wodę?! — krzyknęło kilku chłopców.
— Tak! Poniesiemy ze sobą wodę! — odparł Y. — Dlatego to kazałem wam tak ostrożnie obchodzić się ze skórami zwierząt. Musimy wygarbować je i zamienić na wory do wody...
— Wory do wody! — rozległy się coraz bardziej zdumione okrzyki.
— Tak! Musimy spróbować garbowania, chociaż nie wiem, czy się nam to uda... — rzekł wódz i chciał coś dodać, lecz w tej chwili zbliżył się do niego jeden z murzynków, chudy, ospowaty Dil i, uśmiechając się dobrodusznie, powiedział:
Rru! Ja umiem garbować skóry... W zeszłym roku byłem w Balandze z ojcem, po którego przysłano, aby wygarbował piękne skóry lampartów dla białego nuri. O, mój stary zna się na tem, bo jego ojciec i dziadek byli też garbarzami! Ja ci dopomogę, Y! Musimy tylko znaleźć drzewo teli[1] i zedrzeć z niego korę!
— No, to ruszajmy na poszukiwania teli! — zakrzyknął wódz.

— Dobrze! — zgodził się Dii. — Niech tylko kilku chłopaków pozostanie w obozie. Muszą oni ostremi kamykami i maczetą tak oczyścić skóry,

  1. Sok tego drzewa zawiera niebezpieczną truciznę, kora zaś, posiadając bardzo dużo taniny, stanowi najpotężniejszy garbnik, czyli materjał niezbędny do wyrabiania skór.