Ta strona została uwierzytelniona.
Y uwiązał sobie na grzbiecie duży tłumok, w którym złożył część suszonych ryb. Skończywszy te przygotowania, obejrzał całą karawanę i, machnąwszy ręką, krzyknął:
— W drogę!
Ruszył pierwszy, a za nim szedł Llo, niosąc dzidy i łuki, aby nie zawadzały chłopakom, obciążonym ładunkiem.
Mały oddziałek przedzierał się przez gąszcz dżungli, a Y prowadził go na południe.
Był to ciężki przemarsz. Nogi chłopaków wikłały się w sieci wysokich traw i kłujących ro-