Liczył sobie dwanaście wiosen, posiadał najkrótsze na świecie ubranie i najkrótsze imię.
Szaty jego stanowiła wąska opaska dokoła bioder.
Imię zaś brzmiało — Y. Tylko — Y.
Poza tem Y był murzynkiem, bardzo dzielnym, silnym i sprytnym murzynkiem.
Cała wieś uśmiechała się do niego. Starzy i mali. Nawet nieliczne kołtuniaste psiska murzyńskie na widok chłopaka mrużyły głodne ślepia i merdały ogonami.
Nic dziwnego: Y był uważany za prawdziwego syna wioski, za dobrego jej syna.
Dobrocią płacił za dobroć.
W jego okrągłej, mocnej głowie, okrytej czarnemi, twardemi kędziorami, żyła wdzięczność. Żyła i osładzała mu gorycz smutnych wspomnień.
Ojca jego, biednego rybaka z nad Nigru, porwał krokodyl. Drapieżny, zuchwały płaz wciągnął go do wody i pożarł.