domyślił się, że zabrnął do ponurego uroczyszcza, gdzie miała swoje legowisko pantera.
Zamierzał już rozpocząć odwrót, gdyż nie był dostatecznie uzbrojony do walki z tak niebezpiecznym drapieżnikiem, kiedy nagle spostrzegł kawał mięsa z odłamkiem kości i skrawkami skóry. Ckliwy zapach zgnilizny doszedł jego nozdrzy. Mięso leżało tu widać przez dłuższy czas, ponieważ zdążyło się już zepsuć.
Y westchnął.
Zrozumiał, że pantera porzuciła swe legowisko. Uczyniła to niezawodnie z powodu braku wody. Znaczyłoby to, że chłopcy przez dłuższy jeszcze czas nie napotkają żadnego źródła i będą zmuszeni nietylko pić wstrętną wodę z worów skórzanych, lecz nawet zmniejszyć jej porcje w obawie przed męką pragnienia.
Y rozumował dobrze.
Dwa następne dni marszu były najcięższe z całej wędrówki.
Zdawało się, że grzbiet górski nigdy się nie skończy.
Coraz to nowe łańcuchy zębatych, poszczerbionych przez wichry i ulewy szczytów piętrzyły się przed oddziałem dzieci. Chłopaki brnęły w skwarze nieznośnym, kalecząc sobie nogi o ostre ka-
Strona:F. A. Ossendowski - Miljoner „Y“.djvu/72
Ta strona została uwierzytelniona.