Strona:F. A. Ossendowski - Miljoner „Y“.djvu/82

Ta strona została uwierzytelniona.

Uśmiechnął się, przypomniawszy sobie wypadek, który zaszedł pewnego razu koło Rugary. Kara, stary myśliwy, zranił dosi, lecz małpka broniła się zawzięcie. Walczyła w milczeniu, drapiąc i gryząc murzyna, aż ten, wpadłszy we wściekłość, zaczął okładać ją łukiem. Dosi, straszliwie pokaleczona, wtedy dopiero wydała żałosny krzyk. W mgnieniu oka zbiegło się całe stado i, niepomne na niebezpieczeństwo, starało się uwolnić towarzyszkę z rąk murzyna. Na ten hałas wysypała się cała wieś i wybiła do nogi wszystkie dosi.
Y zrozumiał, że czarne małpki odznaczają się szlachetnością, i postanowił nigdy na nie nie polować.
Posłyszawszy teraz głos dosi, usiadł przed szałasem i zamyślił się.
Nad rzeką unosiły się białawe kłęby oparów, które rozpływały się wśród czarnych konarów drzew i bez śladu wsiąkały w mrok.
Głośny plusk, a potem prychnięcie, podobne do głębokiego westchnienia, wyrywającego się z olbrzymiej piersi, przebudziło chłopaka. Podniósł głowę, posłuchał chwilę i mruknął:

— Stary mali[1] wszedł do wody...

  1. Mali — hipopotam.