Strona:F. A. Ossendowski - Miljoner „Y“.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.

Przed oczami wodza przemknęły nagle obrazy z niedawnej przeszłości.
Jakie to dziwne! Przeżył tyle strasznych, ciężkich chwil, a pozostały po nich już tylko wspomnienia... ciężkie wspomnienia.
Murzyniątka, przerażone i zrozpaczone, gotowe już były nieraz podnieść bunt i powracać do dżungli i Rugary... Śmierć zaglądała im już do oczu i nagle dopomógł „Wspaniały”! On wskazał Y źródełko czystej wody, a na zboczach gór stada perliczek, kuropatw i kurek skalnych.
Chłopcy, wypocząwszy teraz znakomicie, odżywili się i wódz mógł ich prowadzić trzy dni jeszcze przez nieznaną dżunglę, aż doszli do rzeki.
„Rzeka szczęśliwości”!...
Y znowu oprzytomniał i ze smutkiem pokiwał głową.
— Tak! — pomyślał. — Założyliśmy sobie obóz na brzegu rzeki, a jednak obawiam się, że nie będziemy tu popasali długo.
Westchnął, przypomniawszy sobie, że „rzeka szczęśliwości” zatrważająco szybko wysychała.
Upały tego lata były niezwykłe. Na równinie, pomiędzy dżunglą i górami, a nawet na większych polanach w kniei, słońce wypaliło całą trawę i wysuszyło krzaki. Łożysko rzeki zmieniło się w szereg jezior i kałuż. Woda pozostała tylko