Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/104

Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ VI.
NIE BÓG, LECZ DJABEŁ.

Prawie w każdym zakątku ziemi słońce stało się od chwili pierwszych odruchów świadomej myśli ludzkiej — bogiem. Tylko tu — w Afryce — pomiędzy równikiem i zwrotnikiem, przebywa ono nie na Olimpie murzyńskim, lecz raczej — w Hadesie, siedzibie złych potęg. Co prawda, niektóre szczepy przechowały jeszcze tradycje słonecznego mytu, lecz są to dawne naleciałości, przyniesione z krainy ubóstwiania boga Ra, z Egiptu, lub z kolebki ludzkości, Azji.
Murzyni są napozór dość obojętni na żar Słońca. Ich natura, nader porowata skóra, wytwarzająca pigmenty i tłusty pot o mocnym zapachu, błona śluzowa, grube, twarde włosy, świadczą o tem, że przebijające wszystko promienie słońca ulegają w ciele tubylca fizycznemu i chemicznemu przekształceniu, a niszcząca ich siła osłabia się. Jednak tryb życia murzynów, potrzeba częstego i dość długiego wypoczynku, krótki wiek, stosunkowo do wzrostu i rozwoju mięśni mała wytrzymałość fizyczna; zwyczaj pokrywania ciała warstwą oleju — wszystko to wymownie świadczy, że czarni ludzie także cierpią od słońca.
Cóż dopiero europejczyk! Biały człowiek ani na chwilę, nawet w zacienionym domu, nie porzuca ciężkiego, korkowego hełmu, broniącego go przed porażeniem słonecznem. Dosyć na parę minut zdjąć na słońcu hełm, dosyć kilku igrających na suficie słonecznych plamek, nieszczelnie zasłoniętego otworu wentylatora w okryciu głowy, pląsających na po-