pełne umartwień ciała życie jest najlepszą bronią przeciwko słońcu-djabłu.
Słońce posiada dla murzyna dwa oblicze, jedno — łaskawe, drugie — gniewne, przerażające. Jednak wtedy nawet, gdy do ludzi zwrócone jest swem łaskawem obliczem, a mianowicie w okresie ulew, od których zależą losy całej ludności, przejętej myślą o urodzaju na cały rok, nawet wtedy tubylcy z nieufnością spoglądają na słońce. Może ono zwiększyć trzykrotnie zbiory prosa, ryżu, manjoku i arachidów, i może także wysuszyć, wyjałowić, zabić rzucony na pola siew.
A więc w tym okresie tubylcy składają ofiary na cześć słońca, błagają je przerażonemi głosami i z troską w sercu o łaskę i pomoc.
Gdy zaś przyjdzie sucha pora roku, gdy w chaosie, w nawałnicy słonecznych promieni wysycha dżungla, pęka ziemia i znikają potoki i jeziora — z lękiem i nienawiścią spoglądają murzyni na płonące gniewem oblicze boga-djabła.
Stary murzyn opowiadał pewnego razu, że dawnemi czasy, przed przyjściem białych ludzi, wszystkie wielkie wojny przypadały na okresy największych upałów.
— To słońce zapalało krew w żyłach wojowników! — mówił murzyn. — Ono pije krew...
Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/112
Ta strona została skorygowana.