Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/119

Ta strona została skorygowana.

Okazało się, że były to tunele, czyli raczej kryte galerje, któremi pracowite termity przenosiły coś z jednego kopca do drugiego lub biegły z widocznym pośpiechem.
Późniejsze moje obserwacje nad życiem tych mądrych i zorganizowanych istotek stwierdziły, że wszystko to, co termity mają zabrać ze sobą lub zjeść, naprzód pokrywają twardą, jak cement, ziemią, zmieszaną z wydzielonemi z ich ciałek sokami, budując nad znalezionym przedmiotem mniejsze lub obszerniejsze sklepienia, tworząc hale, z prowadzącemi do nich od kopca krytemi galerjami.
Dlaczego tak czynią? Pewno dlatego, że obawiają się wrogów — słońca, ptaków i innych owadów, jak naprzykład: mrówek-włóczęgów (Annona arcens) lub żuka nosorożca (Oryctes simias).
Pamiętam, że pewnego razu podczas podróży, obudziwszy się wcześnie, nie mogłem znaleźć pozostawionych na ziemi trzewików — dobrych, mocnych górskich trzewików, roboty Romanika w Zakopanem. Z trudem odnalazłem je w kopcu ziemi, którą przez noc zdążyły już usypać i wybetonować termity, z wyraźnym zamiarem spożycia moich trzewików jako nadzwyczajnego przysmaku. W ten sam sposób zabrały i zjadły w ciągu kilku godzin spodnie jednego z uczestników mojej wyprawy.
Opowiadano mi, że pewnego razu kolonjalni urzędnicy wpadli na pomysł — zaproszenia termitów na robotników przy budowie dróg. W tym celu na przerąbany przez dżunglę pas narzucono warstwę słomy. Termity w ciągu dwóch dni pokryły słomę swoim cementem. Biali ludzie kazali murzynom ubić ten cement, a z góry nałożyć nowej słomy. Termity wykonały obstalunek i nanowo powlokły ją cementem. To powtórzyło się pięć razy, aż się utworzyła twarda i tak mocna droga, że jej nawet tropikalne ulewy nie mogły zburzyć.