Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/124

Ta strona została skorygowana.

Mijając wsie, słyszeliśmy muzykę i zdaleka widzieliśmy tańczących tubylców.
Te pląsające grupy kobiet i mężczyzn należały do rasy dawnych najeźdźców, przybyszów z dalekich, nieznanych krajów; byli to Sussu.
Dziedzicznymi właścicielami tej ziemi, jej „synami“ są inne, już nieliczne teraz szczepy: Jola, Baga, Timene, najbardziej zbliżone do negritów-pigmejów, a w każdym razie, z powodu reguły endogamji, czyli małżeństw, zawieranych wyłącznie pomiędzy osobnikami jednego szczepu, przechowujące najwięcej czystej krwi negritów. Landuma, a szczególnie Malinké i Sussu, zaszczepili im w ostatnich czasach znaczny procent obcej krwi, wytwarzając czarnych metysów. Od „synów ziemi“ słyszeli niektórzy badacze legendy, że mieszkańcy Dolnej Gwinei pochodzą od Kusa, „syna Kaina”, lub od Rahmy, wnuka Kaina. Jeżeli te legendy mają podstawy prawdziwe, to nasuwa się pytanie, jakie przyczyny, jakie ludy wyparły z Azji tych potomków wyklętego rodu kainowego aż tu, nad brzegi Atlantyku?
A może potomkowie prawdziwych, czystej krwi negritów przyszli z innych części kuli ziemskiej? Dlaczego rozpierzchli się po całym naszym globie — po Afryce i południowej Azji, po wyspach australijskich, a nawet po Europie, gdzie uczeni znaleźli śród przedhistorycznych czaszek Basków i Etrusków charakterystyczne dla negritów resztki szkieletów? Czy afrykańskich negritów można uważać za najbardziej prawowitych spadkobierców pierwotnych czarnych ludów? Czy prawo to nie przysługuje raczej czarnym mieszkańcom Polinezji?
Czy wreszcie — wszystkie ziemie, zajęte obecnie przez czarnych ludzi, nie są ich późniejszą ojczyzną, dla której zapomnieli prastarą swoją macierz Lemurję — olbrzymi, tajemniczy kontynent, pochłonięty przez ocean?