„Synowie ziemi“ są najlepszymi myśliwemi. Oni to wytępili wszystkie słonie i hipopotamy w tej części Gwinei, dostarczając drogocennych kłów kartagińskim kupcom, Arabom, a później europejskim żeglarzom. Do polowań na grubego zwierza używają tubylcy zatrutych strzał. W tym celu poszukują jadowitych roślin, lecz przekładają nad wszystkie — „sali“ czyli Strophantus hispidus i jego odmianę — Strophantus sermentosus, dostarczających straszliwej trucizny, przerywającej działalność serca.
W bagnistych lasach ścigają tubylców i dziesiątkują ich dwie straszliwe choroby, malarja, którą leczą rośliną „kossa-fina“ (Vernonia senegalensis), i ropne zapalenie płuc, rozpowszechniane przez „małego ptaszka nocnego, napadającego w nocy na uśpionych ludzi“, jak twierdzą tubylcy.
„Synowie ziemi“ odziedziczyli widocznie od pierwszych wynalazców alkoholu, a więc od djabła lub od Noego, pociąg do pijaństwa. Znają oni cały szereg fermentujących i odurzających napojów: z soku palmy rafji, z prosa, z ryżu i z dzikich owoców dżungli.
Niektóre z tych najstarszych szczepów, naprzykład Timene, dotąd otaczają szacunkiem stare rodziny królewskie, chociaż one oddawna utraciły władzę. Zato te latorośle królewskie posiadają wpływ moralny, gdyż zazdrośnie przechowują szczególnie czczone „gri-gri“ czyli fetysze szczepowe i wiedzę czarnoksięską. Tu, odrazu niemal na samym brzegu Atlantyku, można znaleźć dowody historycznej ewolucji władzy, idącej przez etapy: czarownik — kapłan — król. Najbardziej jednak jaskrawy przykład genezy królewskiej władzy wykryć można dalej, na wschodzie, — w kraju Mossi.
Wojowniczych, dumnych i niezależnych „synów ziemi“ od północy i od wschodu ogarnęły wioski szczepu Sussu lub murzynów Soso.
Gdy podróżnik, znający Azję, przygląda się typom tego szczepu, myśl jego biegnie na Wschód i gubi się w
Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/129
Ta strona została przepisana.