Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/136

Ta strona została przepisana.

Taniec, wykonywany w pochylonej postawie, rozpoczął się od miarowych ruchów idących wkoło dziewcząt, bardzo plastycznie powiewających barwnemi chustkami. Ale muzyka wkrótce przyśpieszyła rytm i przed nami zaczęły się miotać ciemno-bronzowe ciała, wzlatywać wysoko ponad ziemię: w powietrzu majaczyły w rozpaczliwych lub namiętnie wołających ruchach pięknie rzeźbione ramiona, pałały i mgliły się oczy, lubieżnie rozchylały się gorące wargi, drgały wyrywające się z uwięzi, prężące się, jędrne piersi, a zgrabne stopy uderzały z siłą o ziemię, podnosząc obłoki kurzu i rozrzucając drobne kamyki. Przy szalonych, półprzytomnych skokach i wężowych ruchach gorących ciał zaczęły wkrótce spadać z nich haftowane krótkie staniki, chustki z głowy i tkaniny, owijające biodra i silne nogi... Jeszcze chwila — i ukazały się nagie ciała z jedyną tylko przepaską z pereł...
— Taniec bachiczny, orgja rytualna! — myślałem. — Tak tańczą bajadery nad Gangesem i tancerki mongolskie, podniecone alkoholem i dźwiękami piszczałek szamańskich...
Gdy w parę miesięcy później dowiedziałem się, że podobne tańce odbywają się podczas pełni księżyca, w kole, utworzonem przez przyglądających się w milczeniu mężczyzn, — do ciebie, tajemnicza Astarte, matko płodząca, do was blada, boska Selene i tęskna Demeter, do ciebie wszechpotężna Izydo, do ciebie jasnooka Chastut, bogini dziewic oroczońskich i ostiackich, popłynęła myśl moja na wschód i ujrzała praźródło tych tańców dziewcząt Sussu, z rodu przybyszów azjatyckich!
Były to tańce na cześć księżyca, ducha płodności, litościwej potęgi wiekuistego odrodzenia, rozpalającej nieugaszony nigdy płomień żądzy i miłości.
Oto pląsają i majaczą w ciemności, na chwilę wynurzając się z niej w smugach czerwonych blasków płonącego ogniska, kształtne dziewczęta, dojrzałe dla miłości, niby soczysty owoc granatu. Przy zawrotnych,