Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/140

Ta strona została przepisana.

P. Martin Chartrie prowadzi nas do altany, stojącej na drugim dziedzińcu za rezydencją, i prosi:
— Pan mi nie odmówi przyjęcia małego upominku ściśle w stylu afrykańskim? Z temi słowami pokazuje nam małą, czarną główkę jakiegoś zwierzątka, ukrytego pod kupką siana. Odrzucam je i widzę... szympansa! Maleństwo ma dopiero dwa-trzy tygodnie, jest sierotą, bezpomocną i bardzo nieszczęśliwą. Małe ciałko i słabiutkie cztery rączki ledwie się jeszcze ruszają, lecz głowa o silnie rozwiniętej czaszce już się podnosi. Co za twarz! Zgrzybiały, zrozpaczony, blady starzec, o oczach pełnych boleści i niemego błagania. Wzrok badawczy i mądry.
Przyniesiono mleka na spodku i biedactwo zaczęło je lizać, z trudem unosząc ciężką główkę. Nagle przybiegła zielona małpka i nie tylko wypiła mleko, lecz nawet wylizała je z warg i z brody szympansa-niemowlęcia.
Czyż mogłem się wymówić od przyjęcia tak pięknego daru?! W kwadrane później szympansiczkę już podawano do samochodu. Siedziała w koszu z sianem i patrzyła błagalnie, z troską, rozlaną na bladej twarzyczce, ozdobionej czarną maseczką na oczach.
Nie bój się, drobiazgu, będzie ci dobrze u nas! Moja żona lubi wszelkie żywe stworzenia i umie doglądać ich i wychować...
Istotnie, przez miesiąc mieliśmy dużo kłopotów i zachodów z naszą „Kaśką“, bo tak nazwaliśmy szympasiczkę, lecz po miesiącu małpka nagle zmądrzała i nabrała sił, pogody ducha i samodzielności. W chwili, gdy piszę te słowa, ma ona już 14 miesięcy i właśnie przyszła mi powiedzieć „dobranoc“, pocałowała w rękę i, zabrawszy swoją kołderkę, powędrowała do drugiego pokoju, gdzie stoi jej łóżeczko i... wszystko to, co jest potrzebne grzecznemu dziecku na noc.
Szympansy gwinejskie, jak również i w innych kolonjach, są przeznaczone wyłącznie dla Instytutu Pasteura, gdzie uczeni robią na nich doświadczenia,