Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/151

Ta strona została przepisana.

senegalensis) — otrzymała nazwę „chiny czarnych ludzi“ i stanowi doskonałe lekarstwo na malarję; popiół z drzewa bananowego tamuje krew, płynącą z rany.
Lecz to są rzeczy znane i przez tubylców nie ukrywane.
Natomiast wszystko to, co stanowi tajemnicę czarowników, znachorów murzyńskich, pozostaje niezbadanem.
A kryje się tu szerokie pole do pouczających studjów.
Bardzo poważni urzędnicy kolonjalni zapewniali mnie, że czarownicy znają roślinę, która wywołuje wściekliznę u zwierząt i ludzi, lecz znają też inne zioła, które leczą od wścieklizny z najpewniejszym i niezawodnym skutkiem; czarownicy stosują różne rośliny dla zwiększenia ilości mleka u kobiet, krów i kóz, używając w tym celu między innemi Ficus sycomorus. Znachorzy przyrządzają napój roślinny, po którego wypiciu wpada się w stan epilepsji i wypowiada prorocze zdania. Podniecanie zmysłów, powrót sił młodzieńczych, wywołanie zazdrości, usunięcie wroga — na wszystko istnieją poza zaklęciami i amuletami środki roślinnego pochodzenia.
Jednak na pierwszym planie należy wspomnieć o potężnej truciźnie, wyrabianej z kory drzewa „tali“ lub „teli“[1].
Działanie tej trucizny i jej obyczajowe zastosowanie najlepiej ujmuje opowieść, słyszana w Konakry w wigilję Bożego Narodzenia od pewnego kupca miejscowego, znającego całą Zachodnią Afrykę.



  1. Erytrophleum guineense.