Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/167

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ X.
CRYSTUS NA WROGIEJ ZIEMI.

Opowiadanie o tragicznym losie białej kobiety, która stała się członkiem rodziny murzyńskiej słyszałem w Konakry, siedząc na werandzie hotelu po spożytej wieczerzy wigilijnej. Tak! Nie zapomnieliśmy tam, pomiędzy 8° a 9° północnej szerokości, o naszej polskiej tradycji. Żona moja zorganizowała z pomocą czarnego kucharza Mamona prawdziwą wigilijną ucztę, nawet na „sianie“, z różnemi rybami i... makiem. Przełamaliśmy się opłatkiem, przywiezionym z Warszawy, wspominając rodzinę, przyjaciół i znajomych. Nad stołem naszym powiewały chorągiewki o barwach polskich, w waziez lodem[1] stały biało-czerwone kwiaty, wymownie świadcząc o tem, że do płomiennej krainy przybyliśmy z mroźnej i śnieżnej północy.
Potem poszliśmy do kościoła na pasterkę.
Noc była duszna, gorąca. Na niebie płonęły miljony gwiazd, cicho szumiał ocean; zdaleka, koło latarni morskiej na wyspie Tamarze, niecierpliwie huczał parowiec, prosząc, aby go w tę noc tradycyjną, mistyczną wpuszczono do portu.

Nabożeństwo odprawiał biskup zakonu Białych Ojców w ogrodzie kościelnym, przy wspaniale przybranym ołtarzu. Ogród był oświetlony girlandami elektrycznych lampek, a ciemne gałęzie drzew mango-

  1. W dużych ośrodkach europejskich w Afryce wszędzie istnieją fabryki sztucznego lodu.