Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/174

Ta strona została przepisana.

wolnictwo, wtedy prawdziwie wolny murzyn — czy patrycjusz, czy plebeusz — zrozumieją naukę Chrystusa, błogosławiącego nie tylko słabym, uciśnionym i ubogim duchem, lecz także potężnym a miłosiernym i pokój czyniącym; wtedy garnąć się zaczną czarne szczepy pod ukrzyżowane ramiona Zbawiciela, gdyż nikt głębiej od nich nie odczuje płonącego miłością serca Syna człowieczego, tak drogiego i jasnego dla ich gołębich, dziecinnych serc i prostaczych mózgów.
Jestem przekonany, że, o ile śród innych ras chrześcijaństwo zrodziło cywilizację, o tyle w Afryce — cywilizacja przyniesie naukę Chrystusa i na zawsze ją utrwali.
Zupełnie przypadkowo myśli te znalazły potwierdzenie w kilka godzin później.
O świcie pierwszego dnia świąt Bożego Narodzenia opuściliśmy Konakry. Jechaliśmy na wschód linją, prowadzącą do Nigru.
Przed oknami wagonu mknęły lasy gwinejskie, plantacje bananów i ananasów, małe wioski murzynów Sussu, rojne stacyjki kolejowe, gdzie przybycie kursującego dwa razy w tygodniu pociągu osobowego stanowiło widowisko pierwszorzędne. Z nabitych publicznością do sufitu wagonów trzeciej i czwartej klasy wylęgali na peron przekupnie-murzyni i rozpoczynali handel tuż, na ziemi, sprzedając klejnoty, tkaniny, chustki, nici i igły — dla kobiet, a bubu, pantofle fajki i noże — dla mężczyzn, karmelki zaś i pierniki — dla dzieci. Wieśniacy przynosili z brussy skóry lamparcie, rogi antylop, orzechy kola, arachidy, pomarańcze, banany i cukierki murzyńskie — „sumbara“, przyrządzane z soku pewnej rośliny. Odbywał się handel zwyczajny i zamienny przy akompanjamencie krzyków, śpiewu i dźwięków „soko“.
Bogobojni muzułmanie Fulah, odszedłszy kilka kroków od tłumu, czynili rytualne obmywania, bili pokłony do ziemi i korzyli się przed Allahem, obróciwszy twarz na Wschód, w kierunku Mekki.