Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/178

Ta strona została przepisana.

kalao (Bucorax Abyssinicus), pożeracz gadów. Jak mi opowiadano w Gwinei, kalao posiada zawsze dwie samice, które urządzają gniazda w dziupli drzewa; gdy samica złoży jaja, samiec zamurowuje ją w dziupli, zostawiając tylko otwór dla dostarczania jej pokarmu. Kilka tych ptaków zmykało przed pożarem, odlatując w stronę wysokich szczytów, wznoszących się na północ od kolei. Za niemi leciały ciemno-szare ptaki, o długich, ciężkich dziobach, które nadają lotowi falisty charakter. Były to też kalao, lecz znacznie mniejsze — Lophoceros nasutus, ptak nader ostrożny i chytry. Zabić dużego kalao jest rzeczą łatwą, lecz mały sprawił nam wiele kłopotu, zanim zdobyliśmy ten okaz dla naszych zbiorów.
W pobliżu wiosek spostrzegłem znaczne stada baranów i dość rosłe, bułane krowy i byki.
Od chwili, gdy nas otoczyły góry, znikli bez śladu starzy znajomi — Sussu. Zmienił się typ domów i typ ludzi. Byliśmy w kraju Fulah, najeźdźców, którzy wyparli niegdyś Sussu-Hyksosów z ich gór i zawładnęli temi obszarami doskonałych pastwisk.
O 7-ej wieczorem pociąg stanął na stacji Mamu, skąd mieliśmy samochodami jechać na północ, w góry, a dalej iść już pieszo, posługując się hamakami i tragarzami.
W Mamu przyjął nas gościnnie miejscowy administrator rządowy i po kolacji pokazywał nam park, należący do jego rezydencji.
Jasna noc zawładnęła ziemią, w srebrnym połysku księżyca, niby czarne fale nieznanego i skamieniałego morza, piętrzyły się na południu i północy łańcuchy grzbietu Futa-Dżalon. Niżej, w dolinie, migotały światełka na stacji kolejowej i w osadzie, a na horyzoncie drgała, upadając i wznosząc się, szkarłatna ściana płonącej dżungli.
Zupełnie nisko, u stóp góry, pienił się i srebrzył potok, a nad nim unosiły się i chybotały nikłe widma nocnych